O północy w Paryżu

Bolero

Drewniana posadzka, jak żadna inna niesie dźwięk obcasów nowiutkich pantofli w sam raz do tańca. Różowa halka, różowy kwiat we włosach. Lśniący czarny gorset, zielona satyna spódnicy i delikatna kolia na szyi. To Marcel Lender tańcząca bolero. To obraz Henri de Toulouse-Lautreca, który na płótno przeniósł ten moment, kiedy wszystko ze sobą współgrało, wszystko do siebie pasowało, wszystko dźwięczało w rytm hiszpańskiej muzyki.

Obraz francuskiego postimpresjonizmu to dzieło, którego nie trzeba przedstawiać – nic więc dziwnego, że niezawodna jeśli chodzi o wykorzystanie obrazów na potrzeby puzzli, włoska firma Mondopuzzle dodała je w swojej kolekcji.Marcel Lender tańcząca w „Chilperic, płótno wystawiane obecnie w Natrional Gallery of Art w Waszyngtonie jak żadne inne zamyka w swoich ramach ulotność chwili, sekundę w której działo się tak wiele i tam mało jednocześnie. Niczym fotografia przenosi nas w inny, bardziej kolorowy, bardziej nasycony emocjami świat francuskiej bohemy końca XIX wieku. Świat kankana, absyntu i pięknych, uwodzicielskich kobiet, które potrafiły korzystać z życia. Kobiet takich jak Marcel Lender – francuska piosenkarka oraz tancerka, której zdolności Lautrec zachował dla oczu ludzi, którym nie dane jest podziwiać jej talentu na żywo.

Na całe szczęście Henri de Toulouse-Lautrec artystą był wybitnym – tylko taki był w stanie oddać na płótnie doskonałość sceny. Nieruchome płótno, dzięki mocnym pociągnięciom pędzla rysującym silną kreskę, zdaje się tańczyć i wibrować w rytm żywiołowej muzyki. Rusza się główna bohaterka obrazu – jej twarz i jej ciało wcale nie są w wiecznym bezruchu. Instynktownie czujemy jej podniecenie, widzimy w geście i minie, która zdaje się wręcz karykaturą. Jednak właśnie w tej przesadzie tkwi sedno malarstwa Lautreca – malarstwa graniczącego z satyrą. Wybuchająca emocjami Mercel nie byłaby jednak tak pełna życia, gdyby cała reszta sceny nie została unieruchomiona. Dekoracja oraz osoby podziwiające tancerkę zastygli właśnie po to, aby ta na naszych oczach, w naszej obecności kobieta dała się ponieść bolero.

Henri de Toulouse-Lautrec i jego wibrujące barwami malarstwo jest szansą na to, aby choć na chwilę spróbować zapomnieć o świecie, który nas otacza. I choć nigdy nie zobaczymy kręcącej się na scenie Marcel Lender, jej portret – i sztuka w ogóle – zdaje się być jedynym wehikułem czasu jaki ludzkość do tej pory wynalazła.