„Żegnaj, młodzieńcze, na próżno ukochany”

puzzle Echo i Narcyz

Jak opowiadali starożytni Grecy, głos straciła za karę. Hera odkrywszy, iż pomaga Zeusowi w jego pozamałżeńskich eskapadach odebrała jej zdolność mówienia. Od tego czasu, nimfa Echo skazana była na powtarzanie tego, co mówią inni. Ale kochać potrafiła. Uczuciem jednak obdarzyła młodzieńca, który na nie nie zasługiwał – pięknego i próżnego Narcyza. Zapatrzony w siebie siebie mężczyzna odrzucił ją, skazując na samotne błąkanie się w dolinkach i wąwozach. Po raz ostatni zobaczyła go, kiedy Afrodyta postanowi pomścić śmierć Amejniosa i sprawiła, iż Narcyz wreszcie kogoś pokochał. Siebie. Wpatrzony i oczarowany swoim własnym odbiciem w wodzie wpadł w rozpacz. Wskoczył do wody w akompaniamencie smutnej Echo wykrzykującej: „Żegnaj, młodzieńcze, na próżno ukochany”.

Mit o Narcyzie i Echo zna niemal każdy. To jedna z tych klasycznych opowieści, którą jak mantrę opowiada się dzieciom od najmłodszych lat. To przestroga przed próżnością i samouwielbieniem opowiedziana językiem greckich mitów – jednym z najbardziej allegorycznych i najpiękniejszych języków świata. Językiem, którym opowiedzieć można wszystko, językiem który przybrać może każdą formę. Także, a może przede wszystkim, obrazu.

Takiego jak dzieło Johna Williama Waterhouse’a – brytyjskiego prerafaelity, w którego twórczości roi się od mitologicznych wątków. Jego „Echo i Narcyz” to dzieło na wskroś klasyczne – powstać mogłoby równie dobrze w okresie włoskiego renesansu, nie na przełomie XIX i XX wieku. Właśnie ten uniwersalizm sprawia, że obraz oglądany jest tak chętnie. Nie ma się więc co dziwić temu, iż producent puzzli D-Toys wybrał go do swojej puzzlowej kolekcji klasyki malarstwa.

Centralną postać przedstawienia zajmuje zakochany w sobie mężczyzna. Wydaje się, że o krok jest już od zanurzenia się w swoim własnym odbiciu. Wyciągnięta w stronę tafli strumienia dłoń sugeruje, że Narcyz chciałby uchwycić to, co na co z takim uwielbieniem spogląda. Na pniu nieopodal siedzi Echo z niepokojem spoglądająca na ukochanego. Przeczuwa być może, że na Narcyza patrzy ostatni raz – w rozchylonych delikatnie wargach i smutnych oczach widać przeszłą i przyszłą rozpacz.

Ten utrzymany w ciepłych, wręcz kojących barwach obraz wydaje się tak piękny, tak sielski. A jednak. Scena pozornego piękna za kilka chwil będzie sceną tragedii. Tego uczą nas bowiem greckie mity – piękno i brzydota, smutek i radość to dwie strony tego samego medalu.