Uwaga: golizna!

Nagość to temat tak kontrowersyjny, jak i wdzięczny – szczególnie w sztuce. Od czasów niepamiętnych bowiem obnażanie ludzkiego ciała nierozerwalnie związane było z artystycznym wyrazem. Przesłanie jednak różniło się – w sztuce cywilizacji starożytnych bliskiego wschodu był to wyraz pogardy, w czasach dominacji kultury z kręgu grecko-rzymskiego, nagość zarezerwowana była do strefy sacrum. Setki lat zmian obyczajowych, setki lat rozwoju i nagość znów wkroczyła dumnie do sztuki w drugiej połowie XIX wieku. Wkroczyła i od razu wywołała skandal.

Rewolucja dokonała się pędzlem Eduarda Maneta, prekursora impresjonizmu, który w 1864 roku zbulwersował całą śmietankę towarzyską Paryża wystawiając w Salonie Odrzuconych obraz, który z miejsca został okrzyknięty wulgarnym, choć niektórzy mniej dosadni krytycy nazywali go tylko niestosownym. Śniadanie na trawie musiało wywołać emocje, stało bowiem w skrajnej sprzeczności z mieszczańskimi gustami paryżan tego okresu. No bo co do diaska na pikniku robi naga kobieta!

I to jeszcze jaka! Śmiało spoglądając w stronę widza, wydaje się być tak bardzo nieadekwatna, tak bardzo niepasująca do uroczej, sielskiej sceny pikniku zamożnych, eleganckich paryżan. I gdyby chociaż przypominała greckie, czy rzymskie rzeźby, bądź idealne wizerunki kobiet okresu renesansu! Ale przecież ta golaska, choć o licu gładkim i urodziwym, sylwetkę ma raczej przypominającą zwykłe śmiertelniczki, niż boginie! I gdyby tego było mało, Manet zasłużył na krytykę nie jedynie ze względu na ten bezwstydny bunt przeciwko konwenansom. Eksperci zarzucali mu też brak umiejętności w prezentowaniu rzeczywistej perspektywy – kobieta w tle, przywodząca na myśl mitologiczne rusałki, wydaje zdaje się być nieproporcjonalnie duża względem przedziwnej trójki rozkoszującej się piknikiem.

Manet jednak inaczej widział swoje dzieło. Dla niego bohaterami nie byli ani mężczyźni, ani nawet kontrowersyjne kobiety. Dla niego wszystko to, co działo się na obrazie, działo się za sprawą gry światła i cieni, to one nadały scenie życia. Silne kontrasty między centrum obrazu, a głębią lasu, między białą nagością damy, a ciemnymi surdutami dżentelmenów, były swoistym eksperymentem malarskim. Niestety dla Maneta, całkowicie niezrozumiałym przez jemu współczesnych.

Obraz ten dziś jednak stanowi prawdziwy kanon sztuki. I nic dziwnego, że można go sobie także ułożyć! I trudno nie mieć wrażenia, iż układanie właśnie tego dzieła, sprawiać może wyjątkową przyjemność.